Lacey Jane Ayers wracała z rodzicami ze świątecznych zakupów, kiedy zdarzył się wypadek. Stan trzylatki był tak ciężki, że lekarze podjęli decyzję o odłączeniu jej od aparatury podtrzymującej życie. Gdy czekali już tylko, by jej mama mogła się z nią pożegnać, wydarzył się cud
Rodzice zabrali Lacey Jane i jej brata na świąteczne zakupy. W drodze powrotnej do domu rodzina miała poważny wypadek. Najbardziej ucierpiała ich trzyletnia Lacey. Pogotowie lotnicze przetransportowało dziewczynkę do szpitala dziecięcego w Alabamie, gdzie podłączono ją do respiratora.
Dziewczynka miała m.in. pękniętą czaszkę i uszkodzony kręgosłup. Lekarze uznali, że jej stan jest na tyle ciężki, że dziecko nie ma żadnych szans. Poinformowali rodziców, że ich córkę należy odłączyć od respiratora. Zgodzili się jednak poczekać chwilę, tak by mama zdążyła się z nią pożegnać. W momencie, gdy kobieta pojawiła się w szpitalu, dziewczynka zaczęła samodzielnie oddychać i delikatnie się poruszać. Lekarze byli w szoku. Wszystko wskazywało na to, że dziewczynkę od śmierci dzielą minuty.
Stan Lacey Jane jest nadal poważny. Największym zagrożeniem jest obecnie obrzęk mózgu. Lekarze czekają, aż opuchlizna ustąpi, co umożliwi im podjęcie decyzji co do dalszej drogi leczenia. „Odwiedziłem ją w poniedziałek, ścisnęła moją dłoń. Ciężko patrzeć, gdy znajduje się w takim stanie” mówił „Daily Mail” wuj dziewczynki, Daniel Horton.