Posłanka Krystyna Pawłowicz mocno o bankowej „tresurze”, która upokarza pracowników. „Mnie osobiście taka praktyka (…) wprawia w zażenowanie, sprawia mi przykrość” – napisała posłanka na Facebooku.
„Jest ŻENUJĄCE dla klientów banków, a UPOKARZAJĄCE dla pań obsługujących jego interesantów, gdy według korporacyjnej, bankowej tresuro-procedury zrywają się one na ich widok, stają na baczność, witają, czekają, aż klient usiądzie i dopiero zaczynają załatwiać sprawę. Na baczność też muszą żegnać klienta” – opisuje Krystyna Pawłowicz zasady panujące w bankach.
Tymczasem przecież dokonanie operacji finansowych nie wymaga tego, by pracownika obsługi klienta traktować jak niewolnika, kamerdynera czy odźwiernego. „Setki razy w ciągu dnia zrywanie się pracownic, często osób już w mocno średnim wieku, na baczność i żegnanie w taki sam sposób, często dość młodych mężczyzn-klientów, jest nie tylko szkodliwe dla zdrowia, ale i głęboko upokarzające pracowników banku, szczególnie kobiety”.
„Mnie osobiście taka praktyka uprzejmości członków zarządu banków kosztem jego pracowników wprawia w zażenowanie, sprawia mi przykrość” – pisze Krystyna Pawłowicz. I radzi osobom z zarządów wymyślającym takie procedury, by same stanęły w drzwiach i „uprzejmie witały tych, na których zarabiają krocie”.
„Niech banki nie przesadzają w sztucznej, żenującej, wytresowanej i zawstydzającej samych pracowników – "uprzejmości". Klientom starczy uprzejmość i uśmiech obsługi” – kończy Krystyna Pawłowicz.
I trudno się z panią poseł nie zgodzić.