WYDARZENIA

Korzekwa-Kaliszuk zdradza, gdzie jest miejsce współczesznej kobiety! WYWIAD

O prawie kobiety do szczęścia, o lobby aborcyjnym i homoseksualnym, o edukacji seksualnej, o dzisiejszej Polsce z perspektywy kobiety, o małżeństwie i miłości – to wszystko znajdziesz w rozmowie Małego Dziennika z Magdaleną Korzekwą-Kaliszuk.

Małgorzata Terlikowska: Prawa kobiet w Polsce są łamane – krzyczą uczestniczki „czarnych protestów”, krzyczą sprzyjające im media. Czy to tylko histeria, czy tak źle się dzieje?

Magdalena Korzekwa-Kaliszuk: Czasem kobietom jest trudno – to fakt, ale organizatorzy (kobiety i mężczyźni!) wspomnianych protestów raczej nie dostrzegają prawdziwych problemów kobiet. A te problemy to na przykład brak odpowiedzialnych mężczyzn, z którymi kobiety mogłyby tworzyć szczęśliwe, nierozerwalne małżeństwa i budować rodziny, to też rosnąca liczba rozwodów, problemy ze zdrowiem, zwłaszcza z płodnością (mogą one dotyczyć one nawet 20% kobiet wśród tych, które chciałyby mieć dzieci). To też trudna sytuacja finansowa rodzin, która zmusza wiele kobiet do podejmowania pracy zawodowej w sytuacjach, w których chciałyby one poświęcić swój czas na wychowanie dzieci. Jednocześnie, pod wieloma względami wyróżniamy się na tle krajów europejskich. Z różnych badań (np. z badań Agencji Praw Podstawowych UE1) wynika, że Polki rzadziej doświadczają przemocy, w tym przemocy seksualnej, a jeśli już do tego dochodzi, to mają większą odwagę szukać pomocy zgłaszając takie zdarzenia policji. Można chyba zaryzykować tezę, że polskie kobiety są szczęśliwsze.

To w takim razie tę całą histerię napędzają kobiety nieszczęśliwe?

„Kobiety nieszczęśliwe” – to bardzo mocne określenie. Ale na pewno są to kobiety i mężczyźni (!), którzy albo świadomie chcą promować zło, albo naiwnie nie widzą faktu, że dziecko powstaje już w momencie poczęcia, a szacunek dla jego godności, czego największym wyrazem jest respektowanie jego prawa do życia na tym etapie rozwoju, chroni matki i ojców przed wieloletnim cierpieniem, jakie mogłaby spowodować aborcja. Co zaskakujące i przerażające jednocześnie, w grupie kobiet i mężczyzn walczących o powszechność aborcji, są rodzice, którzy prawdopodobnie już na wczesnym etapie rozwoju prenatalnego swojego dziecka słuchali bicia jego serca i widzieli jego obraz na USG.

To kto napędza tę propagandę?

Z jednej strony mamy do czynienia z biznesem – na aborcji sporo się zarabia. Wycieki informacji o sprzedaży organów dzieci z aborcji przez Planned Parendhood odsłoniły okrucieństwo aborcyjnego biznesu. Wielu ludzi wierzy propagandzie, jakoby istniała przyjemność bez odpowiedzialności. W takiej ideologii człowiek jest traktowany jak zwierzę, dla którego przyjemność miałaby być źródłem szczęścia. To kłamstwo, bo chwilowa przyjemność nie wystarczy do szczęścia. Tylko miłość chroni człowieka przed smutkiem i nieszczęściem. Kto kocha, ten przeżywa radość, a ona jest niebotycznie większa od przyjemności.

Co Pani daje tę radość, szczęście?

Miłość. Czuję się bardzo kochana przez Boga i moich najbliższych. Niedawno świętowaliśmy z Mężem pierwszą rocznicę naszego ślubu – miłość w naszym małżeństwie daje nam zaskakującą radość. Mam też to szczęście, że od dzieciństwa byłam takim szczęśliwym dzieckiem kochających rodziców. Oni uczyli mnie kochać i przekazali najważniejsze wartości.

Rodzice dawali Pani pozytywny przykład?

Zdecydowanie. Chciałabym, żeby po 42 latach małżeństwa, bo tyle rodzice świętowali w tym roku, więź między mną i moim mężem była – jak ich – pełna miłości i czułości.

Zawsze mnie wzruszają staruszkowie trzymający się za ręce…

Mnie też! To może nawet bardziej romantyczne niż widok młodych zakochanych. Nie mam wątpliwości, że kto wiernie kocha, ten zbiera potem owoce miłości. I żadne cierpienie nie jest w stanie pozbawić takiego człowieka poczucia sensu życia, a dla szczęśliwych ludzi jest nim nieodwołalna miłość.

Gdzie dziś jest miejsce kobiety?

Tam, gdzie jest jej serce. Czyli tam, gdzie jest kochana i gdzie sama może kochać. Jeśli kobieta ma mądre priorytety, to odnajdzie się dziś w każdym miejscu w świecie, będzie czynić dobro, a szczęście i radość przyjdą do niej niespodziewanie.

Jakie są więc te mądre priorytety?

To postawienie na pierwszym miejscu osób: najpierw Boga, potem najbliższych. To też życzliwe odnoszenie się do samej siebie i stawianie sobie wymagań. Szczęśliwa kobieta wie, że jest kochana przez Boga i że ma szczególne powołanie, którego wypełnianie daje jej poczucie radosnego sensu życia. Powołanie kobiety szczególnie przejawia się w trosce o bliskie osoby. Niezależnie od tego, czy udaje się założyć własną rodzinę, czy nie, szczególnym miejscem dla afirmacji kobiecości jest subtelne i empatyczne okazywanie miłości kochanym osobom. Dla większości kobiet to przede wszystkim miłość do męża i dzieci.

Tylko czasem pojawia się strach, że ta miłość do męża, do dzieci ograniczy je, nie pozwoli im się realizować.

Szczęśliwa kobieta wie, że warto mocno kochać i że to ograniczenie miłością daje ogromną wolność. Gdy kocham i przez to z czegoś rezygnuję, to nie cierpię, tylko mam w sercu spokój, bo w wolności wybrałam miłość. To prawda, że wiele kobiet, szczególnie młodych matek, staje przed dylematem, czy pogodzą pracę zawodową z wychowywaniem dzieci. Warto jednak dodać, że dla większości Polek praca zawodowa to przymus ekonomiczny, a nie wola „realizowania się”. Wśród większości znanych mi kobiet, które są matkami kilkorga dzieci, łączenie pracy, będącej jednocześnie pasją, z życiem rodzinnym okazuje się możliwe i harmonijne.

Sama doświadczam zmiany priorytetów od dnia naszego ślubu. Dziś większą wartość ma dla mnie czas spędzony z mężem niż podróżowanie – nawet z pasją i w dobrych sprawach – w samotności. Najpiękniejsze miejsca chcę zobaczyć z najbliższą mi osobą. To ukochana osoba jest ważniejsza od innych planów.

Wspólnie z mężem piszecie dużo o małżeństwie, dajecie świadectwo życia małżeńskiego. Ratujecie w ten sposób małżeństwa w kryzysie?

Żartujemy sobie, że do naszego małżeństwa przygotowywaliśmy się pisząc książki o miłości czy publicystykę na ten temat. Tematyka miłości, budowania relacji, małżeństwa i rodziny zawsze nas interesowała. Razem z naszymi znajomymi organizowaliśmy wiele konferencji na te tematu w ramach działalności w ASK Soli Deo. Jeśli dzięki naszym tekstom jakieś małżeństwo zostałoby uratowane, bylibyśmy bardzo z tego powodu szczęśliwi.

To był wasz kurs przedmałżeński?

Tak to nazywamy! Dwie książki pod redakcją mojego męża i z moim małym wkładem, dotyczą tej tematyki wprost. To „Laboratorium miłości” „Przed” i „Po ślubie”. Obie były zapisem rozmów z osobami, które same są już doświadczonymi małżonkami, rodzicami, wychowawcami. Dziś czasem wracamy do tych wywiadów i widzimy, jak wiele rzeczy sprawdza się w naszym małżeństwie. Już jako nastolatka pisałam teksty o miłości, o czystości. Jako bardzo młoda dziewczyna czułam, że jest jakiś konflikt pomiędzy tym, co jest dobre, a tym, co pociąga większość albo co jest promowane. Dlatego zaczęłam pisać teksty i książki na temat miłości, radości, czystości przedmałżeńskiej.

Kiedy przeglądam poradniki dla nastolatków, polecane przez tzw. edukatorów seksualnych, tam tego tematu nie ma, a nawet jeśli się pojawia to jako coś negatywnego.

Jesteśmy bombardowani kulturą, która ukazuje złudne wzorce. Większość filmów o miłości promuje współżycie seksualne bez ślubu, często zdradę i inne antywartości. Z Internetu wylewa się pornografia. Trudno jest żyć współczesnym nastolatkom. Z tego powodu bardzo potrzeba pokazywania nastolatkom pięknej, czystej miłości i fascynowania nią. Sama czystość przedmałżeńska nie działa jak gwarancja na szczęśliwe małżeństwo, ale bardzo ułatwia budowanie relacji i chroni przed zbędnym cierpieniem. Jesteśmy pewni, że jesteśmy tylko dla tej jednej osoby i to oficjalnie od tej chwili, w której przysięgliśmy sobie, że tylko śmierć może nas rozłączyć i że będziemy się kochać do końca życia. To daje niesamowitą siłę w budowaniu małżeństwa. Jako studentka wzięłam udział dyskusji w programie telewizyjnym, w którym miałam bronić czystości. Rozmowa była bardzo krótka, niemniej było dla mnie ogromnym zaskoczeniem to, że moja postawa i samo przyznanie się do tych wartości spowodowało lawinę pozytywnych wiadomości. Wiele osób z różnych stron Polski dziękowało mi za taką postawę. Co więcej, zgłosiło się do mnie także sporo osób, które mówiły, że wcale tak nie żyją, ale moja postawa budzi w nich wielki szacunek.

Ale przecież trzeba się sprawdzić, spróbować, dopasować się – przekonują młode osoby.

Jakbym chciała coś sprawdzić i później mieć możliwość złożenia reklamacji, to bym sobie kupiła telewizor albo samochód. Kto próbuje kolejne osoby, ten traktuje je jak przedmiot, który można wymienić na nowy. Seksualność bez miłości nie przynosi szczęścia, tylko przygnębiające cierpienie. Istnieje miłość bez seksualności, ale nie istnieje seksualność bez miłości.

Cała kultura jest przesiąknięta seksualnością, erotyzmem…

To jedna z największych form dyskryminacji kobiet, gdy traktuje się nas jak atrakcyjny towar, a nie osobę, którą się szanuje i kocha.

Wierność jest sexy?

Myślę, że ciągle jeszcze większość Polaków szanuje wierność małżeńską i uważa ją za ogromną wartość. Wierność i czystość często pociągają i fascynują nawet ludzi, którzy sami żyją z dala od tych wartości…

W ramach CitizenGO piszecie petycje. Czy petycjami można zmienić świat?

To ludzie podpisujący petycje zmieniają świat. Jeśli w polityce coraz częściej liczy się argument siły i liczebności, to musimy łączyć siły. Potrzeba dać światu jasny sygnał, że jest wielu ludzi, którym zależy na obronie godności człowieka na każdym etapie jego życia, na dobru rodziny, na wolności sumienia, ale często ich nie słychać. CitizenGO powstało po to, aby połączyć ludzi na całym świecie i wspólnie zmieniać rzeczywistość. Petycje to jedynie narzędzie do tego, abyśmy łączyli nasze siły i wspólnie bronili dobrych wartości. Chcemy być dobrym mostem między społeczeństwem i rządzącymi.

Dużo jest tych normalnie myślących?

Do tej pory w akcjach CitizenGO wzięło udział już prawie milion Polaków – to ok. 3% uprawnionych do głosowania w wyborach i jeszcze większy odsetek, jeśli weźmiemy pod uwagę Polaków, którzy aktywnie biorą w nich udział. Jest nas coraz więcej i będziemy dalej budować grupę ludzi, którzy wprost oczekują od rządzących stanowczej polityki w obronie ewangelicznych wartości. Chcę podkreślić, że naszym celem nie jest jedynie protestowanie przeciwko złym rozwiązaniom. Równie mocno zależy nam na wspieraniu dobrych postaw i decyzji.

Która petycja w Polsce spotkała się z największym zainteresowaniem?

Był to list solidarności i wdzięczności skierowany do pana Profesora Bogdana Chazana. W krótkim czasie podpisało go ponad 100 tysięcy osób, a ponad 7,5 tysiąca napisało indywidualne listy. Miałam zaszczyt razem z pomysłodawcą tego listu – jak się potem okazało – moim przyszłym Mężem – wręczyć podpisy i listy Panu Profesorowi. Ta petycja upewniła mnie też w tym, jak ważne jest umacnianie dobrych ludzi. Do zwycięstwa zła potrzebujemy siły płynącej z czynienia dobra.

Dziś znów przez media przechodzi atak na prof. Chazana…

Brutalne ataki na Pana Profesora tylko potwierdzają to, że problem braku pełnej ochrony życia człowieka w polskim prawie jest sprawą wielkiej wagi. Pan Profesor dzielnie znosi nagonkę na swoją osobę. Jednocześnie jest ciągle aktywnym lekarzem w Polsce i np. w Afryce, gdzie zbudował szpital położniczy. Dodaje też odwagi młodym lekarzom i innym ludziom, których sumienie próbuje się łamać.

Walczy pani z edukacją seksualną?

Sprzeciwiam się – poprzez wspieranie odpowiednich petycji – seksualnej demoralizacji i pseudoedukacji seksualnej. W tak delikatnej i ważnej sprawie nie powinno być miejsca na ideologię. A jest nią twierdzenie, że istnieje „bezpieczny” seks, że współżycie nastolatków jest czymś dobrym i że jedyny problem to nauczenie korzystania z antykoncepcji. Tymczasem głównym celem odpowiedzialnej edukacji seksualnej powinno być przekazanie dzieciom i młodzieży wiedzy o tym, że współżycie seksualne powinno wiązać się z odpowiedzialnością i że optymalnym sposobem na szczęście w tej sferze jest zachowywanie czystości przedmałżeńskiej i wierności małżeńskiej.

Doświadczenia krajów z „postępową edukacją” seksualną pokazują, że tamtejsze nastolatki częściej niż polskie chorują na choroby weneryczne, zachodzą w ciążę, częściej wykonują aborcję i wcześniej rozpoczynają współżycie seksualne. Dla przykładu, zarówno badania WHO2, jak u Eurostatu3 potwierdzają, że Polska ma najniższy w Europie wskaźnik nastolatków zakażonych HIV i chorych na AIDS, że odsetek dziewczynek w ciąży jest znacznie niższy niż w Niemczech, Szwecji, Wielkiej Brytanii i innych krajach, w których prowadzi się edukację seksualną typu B (mówienie o biologii i antykoncepcji bez odniesienia do wartości) lub C (bezpośrednie promowanie antykoncepcji). Co ciekawe, według wspomnianych badań Eurostatu, w krajach z modelem edukacji seksualnej B, nastoletnie dziewczynki wcześniej rozpoczynają współżycie niż chłopcy (w Szwecji wśród 15-latków 31% chłopców ma za sobą inicjację seksualną oraz aż 32% dziewcząt. W Polsce w tej samej grupie wiekowej 12% dziewczynek oraz 19% chłopców współżyło seksualnie). Te dane pokazują, że zachodni czy skandynawski model edukacji seksualnej nie sprawdza się w profilaktyce HIV, AIDS, innych chorób wenerycznych i ciąż nastolatków. A to tylko obiektywne, łatwiej mierzalne czynniki. Aktywność seksualna nastolatków ma też wielowymiarowe skutki psychiczne, które mogą być ciężarem w budowaniu późniejszych trwałych relacji.

Często za wzór podaje się w Polsce także Szwecję czy w ogóle kraje skandynawskie…

Szwecja ma ponad 60-letnie doświadczenie prowadzenia edukacji seksualnej typu B, czyli takiej, która przedstawia metody antykoncepcji bez odniesienia do wartości. To pierwszy kraj europejski, w którym wprowadzono takie zajęcia do szkół. Wspomniane wyżej dane nie pozostawiają złudzeń, że taki model mówienia młodzieży o seksualności nie działa, a nawet działa na szkodę nastolatków sugerując, że antykoncepcja jest pewnym sposobem zabezpieczenia przed chorobami wenerycznymi albo niechcianym poczęciem dziecka. Nie chcę, żeby Polska powieliła ten model.

Dużym echem odbił się także Wasz protest przeciwko sprzedaży bez recepty „pigułki po”.

Pigułka została wprowadzona do polskich aptek w sposób nielegalny za rządów PO-PSL decyzją pana ministra B. Arłukowicza. Jej możliwe działanie poronne nie pozostawia złudzeń, że nie powinna być ona dostępna w polskich aptekach, a możliwość sprzedawania jej nawet 15-latkom zasługuje na najostrzejszą krytykę. Działania pana ministra K.Radziwiłła zmierzają do ograniczenia jej sprzedaży poprzez wprowadzenie obowiązku recept. To może dobry krok, lecz zdecydowanie niewystarczający.

Co ta pigułka przeszkadza, niech sobie będzie w aptece…

Apteki to miejsca, które powinny zapewniać leki, a nie pigułki śmierci. Obecność tej i innych tego typu pigułek stawia farmaceutów w sytuacji, gdy chcąc pracować w zgodzie ze swoim sumieniem są zmuszeni do wyrażenia sprzeciwu. Pigułki – jak wyjaśnia producent – obok możliwego działania antykoncepcyjnego, mogą powodować śmierć poczętego człowieka. Taka wczesna forma aborcji nie dość, że zabija człowieka, to jest też groźną dawką hormonów dla matki.

Wprowadzenie na rynek takiej pigułki to kolejne okrucieństwo wobec kobiet oraz forma lekceważenia mężczyzn. To budowanie antykultury, według której można czynić wszystko nie ponosząc konsekwencji swoich zachowań. Znam dziewczynę, którą chłopak namówił do wzięcia takiej pigułki. Skutki psychiczne tej decyzji trwają już kilka lat.

Aborcja w obronie życia – to hasło tegorocznej Manify…

To hasło jest tak absurdalne, że szkoda czasu na komentarz. Warto jednak w tym miejscu rozróżnić, że czymś innym jest niechciana śmierć poczętego dziecka, która następuje w wyniku działań ratujących życie matki (wtedy jest to ograniczoność medycyny, która nie potrafi jeszcze w skrajnych przypadkach uratować obu osób), a czymś innym znalezienie byle pretekstu, żeby pod pozorem ratowania matki zabić dziecko. Dla lekarza abortera znalezienie takiego pretekstu nie stanowi problemu. Ważne, aby prawo dokładnie precyzowało, że tylko stan wyższej konieczności, czyli wybór życia jednej osoby za życie drugiej, może zwolnić z odpowiedzialności za śmierć poczętego dziecka.

Skąd tyle kłamstw?

Realne przedstawienie tego, czym jest aborcja, sprawia, że ludzie o naturalnej wrażliwości i zdrowym sumieniu nie mogą jej popierać. Podobnie, jak przypominanie faktu, że w aborcji w Polsce zabija się głównie dzieci podejrzane o chorobę i że często są to tzw. późne aborcje. Zwolennicy aborcji sięgają zatem po metody nieetyczne i nie jest to zaskoczeniem. Do złego celu nikt nie dąży dobrymi metodami.

Straszy się, że przez działanie obrońców życia pogorszy się jakość opieki nad kobietą ciężarną.

Jeśli standardem opieki nad kobietą czekającą na narodziny dziecka jest sugerowanie aborcji, to jest to marny standard. A to dzieje się dziś w polskich gabinetach. Badania prenatalne są wykorzystywane najczęściej nie do tego, aby diagnozować i leczyć, tylko po to, aby sugerować aborcję, nazywaną często dla niepoznaki terminacją ciąży. Rodzice, którzy dowiadują się o możliwych trudnościach zdrowotnych dziecka, potrzebują wsparcia, a nie propozycji zabicia ich dziecka. To jest jakiś kryzys naszego państwa, że kształcimy lekarzy, którzy zamiast okazać rodzicom wsparcie i zaproponować odpowiednie leczenie, proponują nieraz przede wszystkim zabicie dziecka.

 

Magdalena Korzekwa-Kaliszuk – prawnik i psycholog; dyrektor CitizenGO Polska; autorka i współautorka książek, m.in. „Niezawodna radość” (Kraków, 2007), „Ogrody nastrojów” (Częstochowa, 2010).

2Currie C. (red.) i in., Social Determinants of Health and Well-being among Young People.

Health Behaviour in School-aged Children (HBSC) Study: International Report from the 2009/2010 Survey, Copenhagen, WHO Regional Office for Europe, 2012 (Health Policy for Children and Adolescents, Nr. 6, s. 174.

Źródło:

Komentarze

Zobacz także

Co za akcja! Europa umiera, ratunkiem jest tylko…

Miał leczyć dzieci, a je wykorzystywał. W jego walizce śledczy znaleźli…

Austriacki TK wyraził zgodę, by jeden z Austriaków mógł nazywać się… Zebra!

Redakcja malydziennik
Ładuję....