Po raz pierwszy od momentu legalizacji eutanazji w Holandii w 2002 r. lekarz może być ścigany za nieprzestrzeganie prawa – informuje „British Medical Journal”.
Sprawę opisał portal BioEdge, a dotyczy ona 80-letniej kobiety z demencją, która trafiła do domu opieki, ponieważ jej mąż nie był w stanie się nią zajmować.
Kiedy kobieta była jeszcze świadoma, wyraziła dwie życzenia. Po pierwsze, nie chciała być w domu starców, a po drugie – zapowiedziała, że jeśli sama nie będzie w stanie się sobą zajmować, chce być poddana eutanazji. To drugie życzenie zostało spełnione z wielką gorliwością. Pierwszym – nikt się nie przejął.
Staruszka nie czuła się dobrze w domu opieki. Nie mogła w nocy spać, spacerowała po korytarzu. To wystarczyło, by pracujący tam lekarz uznał, że cierpienia kobiety są nie do zniesienia, i zalecił eutanazję. Problem był tylko taki, że pacjentka nie wyraziła na nią zgody, bo… nie rozumiała znaczenia tego słowa.
Lekarz jednak wiedział lepiej i w obecności członków rodziny, próbował podać jej śmiertelny zastrzyk. Kobieta się broniła i wtedy lekarz dodał jej do kawy środki uspakajające. Te jednak nie zadziałały, więc podano je kobiecie zastrzykiem. I znów do akcji wkroczył lekarz ze śmiertelnym środkiem. Na widok strzykawki kobieta znów zaczęła się rzucać, wyrywać i walczyć o życie. Wówczas lekarz poprosił rodzinę, by przytrzymała staruszkę, by mógł kontynuować procedurę. Po zastrzyku kobieta zmarła.
Regionalny Komitet ds. Eutanazji stwierdził, że lekarz z domu opieki "nie działał zgodnie z kryteriami należytej staranności". Nie dopatrzył się też zasadności eutanazji w tym konkretnym przypadku. Zdaniem prokuratury zostało w tym przypadku popełnione przestępstwo. Nadgorliwy lekarz będzie miał kłopoty.
