Bóg działa w zupełnie nieoczekiwany sposób poprzez ludzi. Ale nie zawsze efekty Jego działania widać od razu. Tak było i w przypadku tej historii.
Pewna młoda dziewczyna, której matka była absolutną przeciwniczką aborcji, przyjechała do kliniki aborcyjnej w Houston z ciotką. Obie kobiety szybkim krokiem zmierzały do kliniki, gdy podeszła do nich wolontariuszka, by zacząć rozmowę.
– Aborcja rani kobiety – powiedziała im.
– Mnie nie zraniła – odpowiedziała ciotka.
Wolontariuszka zaczęła więc opowiadać jej o programach uzdrowienia dla kobiet po aborcji. Jednym z ich elementów jest nadanie dziecku imienia.
– Wszystkim dziesięciu – zapytała wtedy ciotka dziewczyny, która przywiozła ją na aborcję…
Obie kobiety odeszły spokojnie, ale… tydzień później do punktu pro life zwróciła się ta, która miała dokonać aborcji. Udało się uratować jej dziecko. A wszystko dzięki jednej rozmowie. Rozmowie, dzięki której dziewczyna spotkała kogoś, kto chciał jej pomóc, a nie tylko zabić jej dziecko.