Klerykalizm, czyli zastąpienie ducha służby, uniżenia duchem feudalnego wyniesienia jest grzechem. I nie chodzi tylko o postawę kapłanów, ale także o postawę świeckich do nich się odnoszących. Dzisiejsze czytania są tego mocnym przypomnieniem.
Ale… jestem świeckim i Bóg dzisiaj mówi także do mnie. Do mnie, jako do tego, który ma być sługą, kapłanem dla moich bliskich, tych, których Pan postawił na mojej drodze. I mnie także przypomina, co znaczy być sługą. „Stanęliśmy pośród was pełni skromności, jak matka troskliwie opiekująca się swoimi dziećmi. Będąc tak pełni życzliwości dla was, chcieliśmy wam dać nie tylko naukę Bożą, lecz nadto dusze nasze, tak bowiem staliście się nam drodzy” – pisze św. Paweł. To jest wzór. Być jak matka opiekująca się dziećmi, oddawać dusze za innych. Dla skupionego na sukcesie, na działaniu, na osiąganiu skutków mężczyzny to niełatwy wzór.
Ewangelia zaś jeszcze mocniej daje po oczach uświadamiając, że nawet ojcem nie potrafię być, bo jeden jest tylko ojciec. „Nikogo też na ziemi nie nazywajcie waszym ojcem; jeden bowiem jest Ojciec wasz, Ten w niebie. Nie chciejcie również, żeby was nazywano mistrzami, bo jeden jest tylko wasz Mistrz, Chrystus” – mówi Jezus. A potem wskazuje wzór działania. Niełatwy, bo wymagający pokory. „Największy z was niech będzie waszym sługą. Kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się poniża, będzie wywyższony” – mówi.
A na koniec (w kolejności czytań to na początku) jeszcze to przerażające przypomnienie, co wydarzy się, jeśli nie wezmę sobie tego do serca… „Jeśli nie usłuchacie i nie weźmiecie sobie do serca tego, iż macie oddawać cześć memu imieniu, mówi Pan Zastępów, to rzucę na was przekleństwo i przeklnę wasze błogosławieństwo, a przeklnę je dlatego, że sobie nic nie bierzecie do serca”. Ufff.
Tomasz P. Terlikowski