Justin Biber coraz odważniej mówi o swojej wierze i Bogu. Paparazzi chodzą za nim dalej krok w krok. Nie dają mu spokoju nawet w kościele. A tego już za wiele.
Kiedy Justin Biber opuszczał popołudniu jeden z kościołów w Los Angeles, natknął się na ścianę fotografów, którzy robili mu zdjęcia jak szaleni. Piosenkarz podszedł do nich i powiedział: „Zróbcie zdjęcia, a potem schowajcie te aparaty i porozmawiajmy”.
"Nie wiem, ile razy jeszcze cito tłumaczyć. To absurdalne, co robisz. Masz serce, żeby robić mi zdjęcia w takim miejscu?” – pytał Biber.
„Kościół to miejsce, w którym nabieram sił, w którym odpoczywa moja dusza. A potem wychodzę z tego miejsca i następuje atak. Zabierasz cały mój spokój. To nie jest miłe, wiesz o tym” – powiedział Biber.