Ludzie są samotni, można nawet powiedzieć, że jest to choroba społeczna XXI wieku. I dlatego do walki z nią postanowili wkroczyć politycy…
… na szczęście jeszcze nie polscy, a brytyjscy. I, jak to politycy znaleźli sposób biurokratyczny. Theresa May powołała ministerstwo ds. walki z samotnością. Wiara polityków w cudowną i uzdrawiającą moc biurokracji poraża. Proponuję jeszcze powołanie rejonowych biur ds. walki z samotnością, terenowych koordynatorów ds. walki z samotnością i oczywiście ekspertów od zapewniania samotnym towarzystwa.. Samotności to nie zwalczy, ale bezrobocie obniży.
A na poważnie trzeba powiedzieć, że politycy zabrali się do tego problemu od złej strony. Samotność jest skutkiem wielu zjawisk, a zatem jeśli chce się ją zwalczyć to trzeba walczyć z jej przyczynami, a nie z nią jako skutkiem. I tak zamiast powoływać ministerstwo ds. samotności trzeba wzmacniać rodziny, nakłaniać (także metodami finansowymi, choćby przez poważne ulgi podatkowe na małżeństwa) młodych ludzi do zawierania małżeństw, wzmacniać trwałość małżeństw (poprzez rosnące ulgi podatkowe uzależnione od długości małżeństwa), ale także przez utrudnianie rozwodów, wspieranie płodności i rozrodczości, a także umacnianie więzi. Warto też zastanowić się, jak mocno na ową samotność wpływa aborcja, która wybija setki tysięcy dzieci, które mogłyby później pomagać samotnym rodzicom. Jakie znaczenie ma mentalność eutanazyjna, która sprawia, że dzieci uważają, że cierpiących rodziców należy zabić, a nei opiekować się nimi. To trzeba zmienić, żeby leczyć samotność. Powołanie ministerstwa nic tu nie da.
Ministerstwo zajmie się przyczynami, i co gorsza zamiast leczyć chorobę, może ją jeszcze wzmocnić. Dzieci samotnych rodziców widząc, że jest specjalna struktura, która ma zaleczyć samotność ich bliskich mogą w ogóle stracić nimi zainteresowanie.
Tomasz P. Terlikowski
