Magda S. udusiła poduszką własne dziecko. Grozi jej za to dożywocie. Natalia P. umożliwiła jego rozerwanie na strzępy. Jest bohaterką kolorowej prasy, czarnych marszy i części katolickich mediów, które przekonują, że nie wolno nawet próbować odwoływać jej koncertów, bo to brak miłosierdzia.
Wybaczcie, ale nie rozumiem. Jeśli matka może zabić swoje dziecko, to tak samo powinniśmy traktować Natalię P. i Magdę S. Obie zrobiły to samo. I jedna i druga uznały, że dziecko przeszkadza im w życiu, w realizacji własnych planów, pragnień, sposobu swojego życia. I jedna i druga uznała, że jej wolność, jej narracja życiowa, jej prawa są ważniejsze niż prawo dziecka. I w jednym i w drugim przypadku wspierał je w tej decyzji partner. I wreszcie efektem ich działania, i w jednym i w drugim przypadku, była śmierć dziecka.
Nie widać więc powodów, by uznać, że czyn jednej był normą, a drugiej patologią. Czyn jednej realizacją własnej wolności, a drugiej brutalnym zabójstwem. Dziecko przez i po narodzeniu nie jest w stanie samodzielnie się utrzymać, jest całkowicie zależne od matki, a jego zdolności i możliwości są – choć oczywiście rozwój postępuje – mniej więcej takie same. Nie brak bioetyków, którzy wprost uważają, że przynajmniej do trzeciego miesiąca rodzice powinni mieć prawo do aborcji postnatalnej. Można więc powiedzieć, że Magda S. jedynie wprowadziła w praktykę ich rozważania. Jest prekursorką utylitarnej etyki, kimś, kogo zwolenniczki czarnych marszy powinny wziąć na swoje sztandary. Ona jedynie wprowadza w praktykę założenia utylitarystów, wyciąga wnioski z myślenia tych, którzy wrzeszczą, że chcą mieć wybór, że on jest ważniejszy, niż jakieś katolickie wymysły (przypomnijmy, że w pogańskiej Grecji w wielu państwach można było zabijać niemowlęta).
Jedyną różnicą w postępowaniu Natalii P., która stała się symbolem, a Magdą S., której grozi dożywocie jest wiek dziecka. Ale czy rzeczywiście ma on takie znaczenie? I jedno i drugie dziecko należało do gatunku ludzkiego, i jedno i drugie było niechciane, przeszkadzało, i jedno i drugie nie bylo zdolne do samodzielnego przeżycia i przeszkadzało matce, i jedno i drugie zostało zabite. Sześć, może dziewięć miesięcy różnicy wieku naprawdę nie robi, aż takiej różnicy, by uznać, że jedno zabić można, a drugiego nie.
I dlatego jedna i druga matka powinna zostać skazana za zabójstwo. Sąd może oczywiście uwzględniać różne okoliczności łagodzące, ale… w obu przypadkach dziecko nie żyje. Żadna z nich nie jest bohaterką. I tylko ktoś komu ideologia uniemożliwia myślenia może uznać, że Natalia P. jest bohaterką, a Magda S. dzieciobójczynie. Konsekwencja w myśleniu wymaga albo uznania, że obie panie zabiły swoje dzieci, albo obie są bohaterkami. Innej drogi nie ma. Dla mnie odpowiedź jest prosta, ale też ja nigdy nie uważałem, że Natalia P. jest bohaterką.
Tomasz P. Terlikowski