Japońscy medycy z Jednostki 731 testowali na więźniach dosłownie wszystko: od wytrzymałości ludzkiego organizmu na wysokie ciśnienie, po wtłaczanie powietrza do żył. Żadnego ze zbrodniarzy nigdy nie spotkała zasłużona kara.
Wiosną 1928 r. japoński mikrobiolog Shiro Ishii wyruszył w swoją dwuletnią podróż po krajach Zachodu. Jego eskapada nie była bynajmniej związana z chęcią poznawania walorów architektonicznych Europy i Ameryki. Przemierzał Francję, Kanadę i Stany Zjednoczone zbierając informacje o badaniu i wykorzystywaniu przez te państwa broni chemicznej i biologicznej.
Czytaj także: POLAK, którego bał się sam AL CAPONE! Jego gang istnieje do DZIŚ! [WIDEO]
Ishii niespecjalnie przejmował się faktem, że konwencja genewska z 1925 r. zakazywała prowadzenia badań nad tego rodzajem broni. „Jeśli czegoś zakazano, to znaczy, że musiało to być skuteczne” – miał mawiać. W planach mikrobiologa groźne mikroby i związki chemiczne miały poprowadzić Cesarstwo Japonii do zwycięstwa w zbliżającej się wojnie.
Shiro Ishii – Mengele Dalekiego Wschodu
Ishii – tak jak wszyscy ówcześni Japończycy – był wychowywany w kulcie pracy i ciągłego samorozwoju. Ambicje zawiodły go na sam szczyt – w 1920 r. ukończył studia medyczne na prestiżowym Uniwersytecie Cesarskim Kioto i wstąpił do wojska.
Wstępne eksperymenty z mikrobami i toksynami rozpoczął w 1932 r. Trzy lata później powstało na terenie okupowanej przez Japończyków Mandżurii tajne laboratorium wojskowe – Jednostkę 731. W kompleksie położonym w mieście Pingfang przetrzymywano więźniów różnej narodowości. W większości byli to Chińczycy i Koreańczycy, ale także jeńcy i szpiedzy z Europy, USA i ZSRR.

Kompleks podlegał policji wojskowej Kempetai, a celem jego istnienia było opracowanie broni biologiczno-chemicznej. Więźniowie mieli pełnić rolę królików doświadczalnych, na których planowano przeprowadzać okrutne eksperymenty bez znieczulenia.
Gdy Shiro Ishii zaczął pracę w Jednostce 731, zwrócił się do swoich podwładnych słowami:
„Misją od Boga każdego medyka jest blokowanie choroby i jej eliminacja, lecz zadanie, nad którym będziemy tu pracować, jest całkowitą odwrotnością tej reguły”.
Pierwszym szefem kompleksu został lekarz i porucznik Cesarskiej Armii Japońskiej Masaji Kitano, lecz to właśnie Ishii grał tam kluczową rolę. Jednym z wynalazków Mengele z Dalekiego Wschodu była tzw. „bomba porcelanowa Ishiiego”. Mikrobiolog stworzył ją, ponieważ palącym problemem były wysokie temperatury, które po eksplozji tradycyjnej bomby zabijałyby znajdujące się w niej pchły roznoszące zarazki dżumy.
Ceramiczny wynalazek doktora Ishiiego rozwiązywał te problemy – broń roztrzaskiwała się o ziemię, nie uszkadzając owadów. W październiku 1940 r. Japończycy przeprowadzili test bomby w chińskiej prowincji Zhejiang, zarażając dżumą setki miejscowych chłopów.
„Drewnem w tym tartaku będą ludzie”
Początkowo w miejscu Jednostki 731 miała powstać stacja uzdatniania wody dla stacjonujących w okolicy żołnierzy. Gdy Japończycy zadecydowali już o budowie laboratorium, wmawiali jednak ciekawskiej miejscowej ludności, że wznoszą tartak. Pewien lekarz z personelu Jednostki 731 powiedział potem, że „drewnem w tym tartaku będą ludzie”. Stąd więźniowie kompleksu byli nazywani pogardliwie „maruta”, co w języku japońskim oznacza kłodę.

Maruta byli poddawani wymyślnym torturom, których celem było zbadanie rozwoju groźnych chorób w naturalnych środowisku. Więźniom nie podawano znieczulenia, a według powojennych statystyk średnia długość życia osób osadzonych w jednostce wynosiła od 5 do 10 dni. >>>CZYTAJ DALEJ<<<