Poradnik dla osób inwigilowanych na łamach Gazety Wyborczej zamieścił Henryk Wujec, opozycjonista z czasów PRL i członek Komitetu Obrony Robotników. Sam nie przyznaje, że jest obecnie inwigilowany, ale spodziewa się, że takie problemy mają inni totalni.
Wśród porad byłego opozycjonisty jest zachęta do obserwowania numerów rejestracyjnych samochodów w okolicy. "Dobrze jest zapisywać sobie numery rejestracyjne, bo ich zwykle nie zmieniają, chociaż zmieniają samochody" – napisał Wujec. Co w podróży do pracy? Przez okno należy śledzić tych numerów rejestracyjnych – jeśli się powtarzają – tajniacy go śledzą.
Współczesne wynalazki jednak znacząco pomagają – wśród nich wymienione jest metro, które przy odpowiednim przemieszczaniu się metrem i zmianie kierunków pozwalają zgubić ogon. Z klasycznych metod proponowane są długi i energiczne spacery – tajniacy od razu wymiękają. Po opuszczeniu środka lokomocji, a mając w dalszym ciągu pościg na karku wystarczy wejść w uliczkę jednokierunkową a następnie zawrócić. Podobno wpadają wtedy w popłoch.
Jako dobra zabawa opisywana jest próba "zabawy w policjantów i złodziei", wystarczy śledzić śledzących, a wtedy "zaczynają kluczyć i uciekać". Henryk Wujec podaje jeden warunek: należy być absolutnie czystym. A czy liderzy opozycji mają wyłącznie czyste intencje?
"Mały poradnik inwigilowanego" odnosi się w oczywisty sposób do sytuacji, gdy w czasie demonstracji 21 lipca pod parlamentem za odchodzącym Ryszardem Petru i kilkoma Obywatelami RP szli policjanci – wg opozycji byli śledzeni, wg policji pilnowano ich bezpieczeństwa.