Poranek w Australii nie rozpoczął się dobrze. We wtorek rano w ścianę szkoły wjechał duży samochód i praktycznie złożył budynek.
We wtorek, 7 listopada, przed 10 czasu lokalnego (tuż przed północą w Polsce) na przedmieściach Sydney Greenacre doszło do śmiertelnego zdarzenia. 52-letnia kobieta kierująca Toyotą Kluger (odpowiednik Highlandera) nie utrzymała panowania nad kierownicą i wjechała w demontowalną klasę, w której było 24 dzieci.
Na ratunek rzucili się dwaj mężczyźni. Zobaczyli złożoną jedną ze ścian budynku, podnieśli SUVa i wyciągneli jednego z poszkodowanych – 8-letniego chłopca. Jak opisują, dziecko było już nieprzytomne, ale miało otwarte oczy. Sprawczyni siedziała w samochodzie i płakała: "pomocy, tak mi przykro!".
"Widziałem te niebieskie oczy patrzące na mnie" – opisywał Khaled Arnaout, który wziął chłopca na ramiona. "Był pięknym chłopcem" – dodał. Dziecko próbowano ratować resuscytacją krążeniowo-oddechową, ale na próżno.
W budynku szkoły zginął także jeszcze jeden chłopiec, kilkoro innych i nauczycielka są w szpitalu. Policja traktuje wypadek jako zdarzenie i nie wiąże go z terroryzmem. Kierująca pojazdem kobieta w przyszłym tygodniu odpowie za spowodowanie śmierci przez niebezpieczną jazdę.