Żona ministra kultury odgrywa bardzo ważną rolę w środowisku rodzimych organizacji pozarządowych. W tym kontekście nie dziwi emocjonalna reakcja ministra.
Małżonka profesora – Renata Koźlicka-Glińska od lat pracuje w organizacjach trzeciego sektora. Problem zna więc od podszewki. To ona zapewne stoi za tym, że minister poszedł na wojnę z TVP.
Renata Koźlicka-Glińska od 1997 r. pracuje w organizacjach pozarządowych. 1997-2001 pracowała w Banku Informacji o Organizacjach Pozarządowych Klon/Jawor. Następnie 2001-2004 pełniła rolę warszawskiego łącznika Przedstawicielstwa Polskich NGO’s w Brukseli. Od 2004 pracuje w Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności, obecnie jako Dyrektor Programowy.
To jednak nie wszystko. Jako Dyrektor Programowy ma wpływ na to, jak rozdzielane są fundusze tej fundacji, której kapitał początkowy to 240 mln dolarów. W radzie dyrektorów fundacji zasiadali uprzednio Marek Belka (do 2010 r.) i Michał Boni (do 2008 r.).
Dlatego wchodzi w skład rozmaitych innych fundacji i stowarzyszeń. Jest członkinią Rady Fundacji Stocznia (http://stocznia.org.pl/rada-fundacji/), choć jej biogram znikną ze stron pracowni. Właśnie tej organizacji Ministerstwo Kultury przyznało 50 tys. dotacji. Wiceprezesem i dyrektorką Stoczni jest Zofia Komorowska, córka Bronisława Komorowskiego.
Glińska jest też członkinią Stowarzyszenia 61. Tutaj działa także córka Komorowskiego, ale jego prezesem jest Róża Rzeplińska – córka prezesa Trybunału Konstytucyjnego Andrzeja Rzeplińskiego.
Z kolei Stowarzyszenie Klon/Jawor, z którym kiedyś była związana Renata Koźlicka-Glińska jest jednym z inicjatorów protestu organizacji pozarządowych wobec rzekomego oczerniania NGO’sów przez Telewizję Publiczną. Protest podpisali przedstawiciele finansowanej przez George’a Sorosa fundacji Panoptykon, związany z „Gazetą Wyborczą” Seweryn Blumsztajn z Towarzystwa Dziennikarskiego, Stowarzyszenie Naukowe Psychologia i Seksuologia LGBT i wiele innych.
O tym, jak przedstawiają się jej poglądy na finansowanie organizacji pozarządowych mówiła w jednym z wywiadów: „Ja miałam poczucie, że wejście Polski do Unii, to jest być albo nie by
, też dla NGO-sów. Teraz, po 10 latach, pozwalam sobie na bardziej krytyczne spojrzenie na Unię Europejską. My, jako Przedstawicielstwo polskich organizacji pozarządowych w Brukseli nastawiliśmy się na dwa twarde elementy, czyli fundusze i sieci europejskie. Wtedy to było dobre, ale teraz wymagałoby czegoś więcej: nie chodzi o absorpcję pieniędzy, ale przede wszystkim o ich jak najefektywniejsze i perspektywiczne zagospodarowanie. I trzeba by także zwrócić większą uwagę na takie zagrożenie, z którym się teraz borykamy: uzależnienie organizacji od tych pieniędzy. Teraz na przykład fajny byłby model amerykański, czyli umiejętność pozyskiwania pieniędzy od lokalnej społeczności, zróżnicowanie źródeł finansowania, dbanie o strukturę członkowską (składki!). Ale to wszystko jest proces… Trudno powiedzie
, co jest efektem końcowym”.
Cały wywiad z Glińską jest dostępny tu: http://wiadomosci.ngo.pl/wiadomosc/978254.html#
TT