Coraz więcej wiadomo o wielkiej wizji Elona Muska, który chce połączyć mózg ludzki z internetem. Jak zapowiada wiznoner i miliarder, chodzi o to, by w ten sposób pomóc osobom z uszkodzonym mózgiem.
Celem badaczy, jak podkreślają autorzy oświadczenia na stronie Neuralink, jest opracowanie „ultraszybkich interfejsów mózg-maszyna”, które miałyby „połączyć ludzi i maszyny”. W tym projekcie, jak podkreślają autorzy oświadczenia, już teraz pracują „wyjątkowi naukowcy i inżynierowie” w talentem i pasją.
Pierwszym celem nowej technologii była pomoc osobom z uszkodzonym – w efekcie udaru lub operacji – mózgiem. Nowa technologia, podkreślał Musk, miałaby umożliwić takim osobom odzyskanie utraconych możliwości umysłowych.
Na tym jednak nie koniec. Neuralink ma większe ambicje. Ich celem jest stworzenie „interfejsu całego mózgu”. Dzięki sieci połączeń, dzięki tej technologii, można by łączyć się z internetem bez potrzeby komunikacji słownej czy pisanej.
Tego rodzaju pomysł rodzi jednak cały szereg zastrzeżeń moralnych. I to z każdego, nie tylko klasycznego czy chrześcijańskiego, punktu widzenia.
Pierwszy dotyczy etyki medycznej. W jaki sposób usprawiedliwić wszczepiania tego rodzaju „urządzeń” do mózgu osobom zdrowym, w celach nieterapeutycznych, przy świadomości, że eksperyment może się nie powieść?
Po drugie warto zadać sobie pytanie, jak zapobiec przejmowaniu informacji, prywatności, zawartości mózgu przez osoby niepowołane? Włamanie się do czyjegoś mózgu przez hakerów, to dopiero jest moralna masakra.
Po trzecie: jak zapobiec temu, by z wiedzy na temat zawartości naszego mózgu nie korzystały gigantyczne korporacje czy nawet państwa? Jak uniknąć możliwości kontroli ludzkości przez globalne, informatyczne korporacje?
Można oczywiście powiedzieć, że wszystko to są problemy dalekiej przyszłości, ale… gdy technicy zaczynają pracować nad pewnymi rozwiązaniami, to rolą filozofów i etyków jest zadawanie pytań o ich moralną dopuszczalność!
Tomasz P. Terlikowski