Dramat wydarzył się w szpitalu we Włoszczowej. 59-latek zakończył 24-godzinny dyżur i dostał zawału serca. Zmarł na stole operacyjnym. Okazało się, że po całej dobie pracy miał rozpocząć kolejny dyżur na oddziale ratunkowym. To kolejny lekarz, który zmarł z przepracowania w ciągu ostatnich kilku tygodni.
Chirurg ze szpitala we Włoszczowie zakończył 24-godzinny dyżur i dostał ataku serca. Zmarł na stole operacyjnym. Okazało się, że po całej dobie pracy miał rozpocząć kolejny dyżur na oddziale ratunkowym.
Przykrą historię opisała kielecka "Gazeta Wyborcza". Dziennikarze ustalili, że lekarz dyżurował na oddziale chirurgicznym od 7.30 w niedzielę do 7.30 w poniedziałek. Po zakończeniu tego dyżury czekał go kolejny, do godziny 15 na oddziale ratunkowym. Co daje w sumie 31 godzin i 30 minut pracy ciągłej!
Jeden z lekarzy z włoszczowskiego szpitala zdradził anonimowo "Wyborczej", że chirurg uskarżał się na złe samopoczucie i zgłaszał to do przełożonych, ale administracja placówki ponoć nie chciała tego przyjąć do wiadomości.
Chirurg dostał zawału serca, natychmiast przewieziono go na oddział kardiologiczny szpitala w Końskich,niestety nie udało się go uratować i zmarł na stole operacyjnym.
Informator "Wyborczej" ujawnił, że lekarze z Włoszczowy już od jakiegoś czasu zgłaszali, że są przepracowani i zmęczeni. Ponoć anestezjolodzy potrafili siedzieć nieprzerwanie kilka dni w szpitalu pracując.
Dyrektorka szpitala Joanna Ochał odparła zarzuty mówiąc, że nic nie wie o tym, by lekarze pracowali po kilka dni bez przerwy.
Wygląda na to, że praca w służbie zdrowia kompletnie nie służy zdrowiu osoby pracującej w tejże służbie.