Mark Hovan, oficer policji z Pensylwanii, został zawieszony na dziesięć dni w obowiązkach, kiedy okazało się, że w uroczystość kościelną poszedł do kościoła.
Oficer Mark Hovan uczestniczył we mszy w mundurze: "Hovan przekonuje, że jest pobożnym katolikiem. Ma pracę zmianową i nie zawsze jest wstanie pójść do kościoła przed służbą. Tak się też zdarzyło 15 sierpnia. Dlatego poszedł na mszę w mundurze” – informuje dziennik "Press & Journal". "Hovan powiedział, że miał przy sobie radiostację, tak by nie przegapić żadnego wezwania”.
Pytany przez media oficer powiedział, że często chodzi do kościoła w mundurze i nigdy nie spotkały go z tego powodu nieprzyjemności. Pracuje w policji od 20 lat i nigdy z podobnymi zarzutami się nie spotkał. Hovan twierdzi, że zostało naruszone „jego konstytucyjne prawo do wolności religijnej” i rozważa podjęcie kroków prawnych przeciwko swojemu pracodawcy.
Hovan zaczął mieć nieprzyjemności, odkąd szefem departamentu, w którym Hovan pracuje, został George Mouchette. Pierwszą formalną reprymendę od Mouchette’a za udział w Mszy św. Hovan otrzymał w styczniu. Brzmiała ona: „Nigdy nie kieruj się osobistymi sprawami w Departamencie Policji w Middletown".
Kolejny raz policjant został upomniany w sierpniu. Ale wtedy na reprymendzie się nie skończyło. Za karę oficer Hovan został zawieszony w pracy. Policjant się broni, że jego udział we Mszy nie naruszył żadnych procedur, dodaje też, że zawsze był dostępny pod telefonem. Zauważył, że dotychczasowi szefowie policji zachęcali podwładnych do uczestnictwa we Mszy świętej, i że przez lata inni oficerowie również chodzili do kościoła podczas zmiany i nikt nigdy nagany za to nie dostał.