Daniel Olbrychski już dawno przestał być aktorem, został za to salonowym komentatorem. U Moniki Olejnik zwierzył się, o kogo bardzo się martwi i czy tego kogoś byłby w stanie zagrać.
Daniel Olbrychski, co nie jest dziwne, rękami i nogami popiera obecny, coraz bardziej żenujący protest opozycji w Sejmie: „Głosowałem na określonych ludzi, na określone poglądy, na określone partie i cieszę się, że oni (posłowie opozycji – red.) protestują w moim imieniu przeciw łamaniu prawa, przeciwko łamaniu demokracji i zwracają na to uwagę, że to jest nie w porządku” – mówił w „Kropce nad i”.
Monika Olejnik rozmawiała z Olbrychskim nie tylko o bieżących wydarzeniach politycznych, ale także o jego pracy. Nie omieszkała zapytać, czy aktor byłby gotowy wcielić się w postacie liderów Prawa i Sprawiedliwości. Jako że dla aktorów nie ma rzeczy niemożliwych, to i takiego wyzwania podjąłby się Olbrychski. Mógłby na przykład zagrać Antoniego Macierewicza: „Wydaje mi się postacią bardzo negatywną, szkodliwą i brzydką. Jako aktor szukałbym, skąd to się bierze i próbował go bronić. Ale to by było zadanie aktorskie. Na razie wszystko to, co robi, bardzo mi się nie podoba i szkodzi Polsce” – stwierdził Olbrychski.
Albo Jarosława Kaczyńskiego, który też jest postacią szkodliwą, ale i jego również jako aktor by bronił: "Jemu się wydaje, że od niego wszystko zależy i tym chwilowym mniemaniem się upaja. Może w końcu mu się to znudzi". Dalszy ciąg wywodu zdziwił zapewne niejednego wielbiciela talentu Daniela Olbrychskiego: "Ja się trochę o niego martwię. (…) Jest w tej chwili już bardzo wysoko, na górze jest bardzo zimno i samotnie. I z góry się bardzo ciężko i boleśnie upada”- podkreślił Olbrychski.
No proszę, największy pisożerca także przejawia ludzkie uczucia. Tylko czy to nie przypadkiem fałszywa troska?