Grzegorz Turnau poczuł nagłą potrzebę podzielenia się refleksją na temat życia politycznego. Lepiej dla wszystkich, by jednak grał i śpiewał.
Grzegorz Turnau pozazdrościł swoim plującym na rząd PiS-u kolegom i sam postanowił zabrać w tej sprawie głos: „Moje płyty i koncerty nigdy nie miały i nie będą miały politycznego podtekstu. Nie mam temperamentu politycznego i nie mam właściwie żadnych poglądów poza – jak powiedział Pan Słonimski – "Gdy nie wiesz, jak się zachować, na wszelki wypadek zachowaj się przyzwoicie".
Jednak mimo wszystko krakowski bard postanowił się poglądami podzielić. Poglądami antypisowskimi, rzecz jasna: „Czuję jednak potrzebę powiedzenia wprost: jestem przeciw temu, co dzieje się w polskim państwie. Dzięki ojcu poznałem książki Orwella, Koestlera, Weissberga-Cybulskiego już jako dziecko i potrafię sobie wyobrazić, czym był stalinizm. Żyjemy tylko w takich czasach, jakie sami sobie urządzamy. Ale urządzamy je też naszym dzieciom. Wnukom. Kotom i psom”.
I dalej zaapelował: Nie udawajmy, że pada deszcz. Jesteśmy pokoleniem, dla którego świat jest kolorowy, nie czarno-biały. Mówię "my" – ale świadomie. Nie bądźmy obojętni”.
Szkoda tylko, że artysta nie wyjaśnił, w jaki sposób budujemy przyszłość kotom i psom i w jaki sposób rząd PiS szkodzi czworonogom. Może rozwinie tę zaskakującą myśl w kolejnym wpisie na portalu społecznościowym.