ARCHIWUM

Czy PiS też ma swój haniebny 13 grudnia

W ostatnim tekście dla "Małego Dziennika" zadałem pytanie, czy Polsce grozi wojna. Warto też zadać inne pytanie, które się z tamtym wcale nie wyklucza: czy PiS będzie potrafiło ochronić naszą niepodległość?

Pytanie może się komuś wydać dziwne, przecież ostatecznie PiS szło do wyborów pod sztandarem odzyskiwania przez Polskę suwerenności, a teraz na swój sposób stara się ten postulat realizować. Jak to wygląda w praktyce dobrze wiemy – czasem lepiej, gdy strona rządząca podejmuje tematy zaniedbywane przez całe lata w III RP (ubóstwo rodzin i 500+ czy z zupełnie innej dziedziny projekt reaktywacji polskiej żeglugi śródlądowej oraz pomysł przekopania Mierzei Wiślanej otwierającej drogę do takich portów jak Elbląg blokowanych teraz przez Rosjan), czasem gorzej, gdy walczy z problemami wytworzonymi przynajmniej częściowo przez samą siebie (choćby spór o Trybunał Konstytucyjny i jeszcze bardziej przepychanki z Komisją Wenecką).

 

A jednak, całokształt polityki – szczególnie zagranicznej – PiS wskazuje, że dominuje w niej retoryka i dynamika wywoływana przez potrzeby wewnątrzkrajowych rozgrywek. W czasach, gdy dochodzi do zasadniczej reorientacji w polityce mocarstw światowych to jednak zbyt mało. Słabość polityki zagranicznej w sprawach cywilizacyjnych – jak choćby podpisanie przez ministra Wojciecha Kaczmarczyka w czerwcu 2016 roku unijnej agendy politycznego ruchu homoseksualnego oraz analogiczne zachowanie w ONZ w sprawie instytucjonalizacji postulatów tego ruchu, nie napawają optymizmem. Można wątpić, że PiS potrafi prowadzić politykę zagraniczną o określonych priorytetach wynikających z jej własnych wyzwań, a nie tylko z rozgrywek wewnętrznych z opozycją.

 

Niestety mieliśmy już w przeszłości przykład nieudolności politycznej PiS-u w sprawach międzynarodowych na poważną skalę. Podpisany 13 grudnia 2007 Traktat Lizboński – ogłoszony wówczas jako sukces, był tak naprawdę trwałym osłabieniem Polski w strukturach Unii Europejskiej, był działaniem przeciwko suwerenności i niepodległości. Przynosił liczne zapisy, które z takim – przynajmniej oficjalnym – uporem zwalczał PiS zwalczając pomysł tak zwanej Konstytucji dla Europy. Wymieńmy co w Traktacie zostało przyjęte i powtarzało szkodliwość wcześniejszej propozycji.

 

Nie uwzględniono znaczenia chrześcijaństwa jako składnika tożsamości europejskiej, nie uwzględniono znaczenia chrześcijaństwa w dorobku prawnym, nie uwzględniono praw rodziny a w zamian przyjęto koncepcję “orientacji seksualnej”, jako narzędzie do ingerowania w politykę wewnętrzną państw. Wiele wskazuje, że bracia Kaczyńscy nie zdawali sobie sprawy, iż ten ostatni element jest składową samego traktatu, a nie tylko odrzucanej wtedy Karty Praw Podstawowych. Może też być tak, że woleli oszukiwać Polaków niż prowadzić twardą rozgrywkę.

 

Niefrasobliwość w kwestiach cywilizacyjnych w przypadku PiS nie dziwi, partia ta nigdy nie rozumiała, że od ty właśnie spraw zaczyna się polska suwerenność. Jednak zgoda by w wyniku Traktatu głos Polski zjechał w znaczeniu z 93 proc. siły głosu niemieckiego do 48 proc. trudno w jakikolwiek kulturalny sposób wytłumaczyć. Chodzi przecież o polityków, którzy przynajmniej teoretycznie interes Polski stawiają w centrum. Zgoda naszego kraju na Traktat dała też znaczną przewagę władzy w Europie duetowi niemiecko-francuskiemu.

 

Można zatem uważać, że Lech i Jarosław Kaczyńscy wtedy oddali ważne narzędzia polskiej niepodległości i suwerenności w obce ręce. Czy nie jest możliwe powtórzenie podobnych błędów i dziś? Oczywiście, że jest ponieważ polska polityka zagraniczna za rządów Beaty Szydło w dalszym ciągu i w znacznej mierze nie wydaje się by miała rozeznanie taktyczne i strategiczne w sytuacji europejskiej i światowej (reorientacja geopolityczna – krótko omówiona w felietonie, czy “Polskę czeka wojna”). Nie zmieniają tego pokrzykiwania i gesty, takiego zawodnika łatwo się rozgrywa. Kto więcej krzyczy tego łatwiej wyprowadzić w pole, bo jego uwaga jest rozproszona.

 

Tomasz Rowiński   

 

Autor jest redaktorem pisma Christianitas

 

Źródło:

Komentarze

Zobacz także

Ohydna wypowiedź Joanny Senyszyn o Andrzeju Dudzie i jego Tacie. A to dlatego, że wychowując przyszłego prezydenta, opierał się na wierze

Redakcja malydziennik

Znak Polski Walczącej na kiju bejsbolowym? Jest decyzja sądu!

Redakcja malydziennik

Szydło: po pierwsze rozwój, po drugie edukacja, po trzecie zdrowie

Redakcja malydziennik
Ładuję....