W pustym Sejmie trwa dramatyczna walka. Grupa posłów (rotacyjnie się zmieniająca) walczy o demokrację. Z kim? To do końca nie jest jasne, bo w Sejmie nikogo nie ma. Dlaczego o demokrację? To jeszcze mniej zrozumiałe. Dlaczego teraz? Tego nie wiedzą chyba nawet samo zainteresowani, bo w Wigilię czy Boże Narodzenie jest czas świętowania, a nie uprawiania polityki.
I dlatego trudno nie dostrzec, że biedacy opozycyjni posłowie, żyją w jakiejś kompletnie chorej rzeczywistości równoległej. Inni ludzie (nawet ich zwolennicy) świętują, kolędują, jedzą, rozmawiają, ci bardziej pobożni idą do kościoła, a grupa polityków „broni” demokracji siedząc w pustej sali. Jaki to ma sens, nie wiedzą tego nawet najtęższe głowy opozycji. W jaki sposób ich pobyt tam, a nie z rodzinami ma ratować demokrację? Tego nie wiadomo.
Wiadomo jednak, że ich „walkę" można porównać z listami, jakie od czasu do czasu otrzymuje każdy dziennikarz od kogoś, kto przekonuje, że jest podtruwany za pomocą rur, bo zagraża czyimś interesom i walczy o prawdziwą wolność. Autorzy tych listów także zapewniają, że walczą, że to jedyna szansa, by uratować Polskę przed kosmitami, agentami, zmutowanymi biedronkami czy zwolennikami totalitaryzmu. Posłowie też walczą, a ich walka ma mniej więcej taki sam wymiar. Dlatego apeluje, by w miarę szybko, wysłać do nich lekarza. Dobrego lekarza.