Czy elity europejskie są pożytecznymi idiotami? A może agentami wpływu? Czy po prostu pozorne poczucie wszechmocy i wyższości sprawiają że Kreml faktycznie otwiera szampana po wygranej Donalda J. Trumpa w wyborach prezydenckich? – pisze Tomasz Pysiak.
Wszystko świadczy o tym że pogarda, najlepiej wyrażona w słowach profesora Króla, który ostatnie wydarzenia w Europie i USA określił „buntem chamstwa wobec elit”, sprawia najlepszy prezent Władimirowi Putinowi. Na słowa Pana Profesora Króla spuśćmy zasłonę milczenia, bo jest to wypowiedź naprawdę poniżej poziomu mułu. Tylko nadmienię, że Pan Profesor (piszę przez grzeczność) zapomniał o podstawowej zasadzie demokracji, że suwerenem nie są elity tylko obywatele – naród. I naród sam wybiera, kogo uważa za elitę. Współczesny członek mainstreamu myśli, że to on jest władcą dusz i jest w dużym błędzie. Megalomania, jak mówi młodzież, level expert. Ale wróćmy do głównego tematu. Do szkodliwości działań „elit” Unii Europejskiej, dzięki którym Władimir Władimirowicz Putin otwiera szampana i zajada kawior. Oczywiście nie wiemy jakim prezydentem będzie 45. Prezydent USA. Nie wiemy czy będzie dążył do resetu, czy będzie wspierał NATO. Nie wiemy tego my, ale i Rosja. Pamiętajmy, że hipotetyczne zwycięstwo Hilary Clinton nie gwarantowałoby ostrej postawy administracji rządowej USA wobec naszego wschodniego sąsiada. Jednak moim zdaniem, władca Rosji cieszy się z czego innego – tzw. elity dystansują się od Pana Trumpa, przez co same stają się przeszkodą do współpracy UE z USA. Co gorsza, mocno osłabiają solidarność wewnątrz NATO. Wypowiedzi Angeli Merkel, mocno odcinające się od prezydenta elekta, raczej sugerują możliwe ochłodzenie relacji USA z Niemcami. A to tylko jeden przykład. Biorąc pod uwagę interes Paktu Północnoatlantyckiego, rozluźnianie współpracy między krajami członkowskimi, jest delikatnie mówiąc, szczególnie niebezpieczne dla samego sojuszu. Kolejnym przykładem są tak ostentacyjnie niechętne Trumpowi wypowiedzi wielu polityków UE, i członków NATO. Już nawet nie wspomnę o Panu Tusku i jego karygodnej dyplomatycznej wpadce o dwóch Donaldach. Te pełne pogardy pouczenia albo łajanki Jean-Claude’a Junckera nie będą wpływały na dobry klimat współpracy. Oschłe komentarze wypowiadane wręcz z perspektywy surowego nauczyciela na temat „uczenia się Europy”, świadczą jasno, że pierwszą z przeszkód we współpracy nowej administracji USA będzie nie kwestia Rosji, ale kwestia „elit” europejskich.
Bruksela, podchodząc bardzo niechętnie do Donalda Trumpa, robi ogromną przysługę Rosji, której zależy nie tylko na rozbiciu NATO, ale i sporach na linii UE- USA. Właśnie po kolejnych występach „dyplomatycznych” kasty rządzącej w UE, strzelają korki od szampana na Kremlu, a kawior z jesiotra donosi się w złotych wiaderkach. Oczywiście, UE boi się Trumpa, a właściwie efektu „konserwatywnego przebudzenia”, które jak mieli nadzieję, w Europie będzie tylko ogniskowe (Węgry, Polska). Po Brexicie i wygranej Trumpa zobaczyli jednak, że to nie epizody, a stała tendencja. Są świadomi jak trudno im teraz będzie zatrzymać francuski Front Narodowy, czy też FPO w Austrii. Jednak zamiast zrozumieć współczesne trendy społeczne, starają się na siłę utrzymać obecny porządek. „Elity” europejskie robią wszystko, żeby zniechęcić nowego prezydenta USA do częstych kontaktów, zacieśniania współpracy i szukania punktów wspólnych. O skuteczności tej niemądrej anty-trumpowskiej wolty świadczy przyjęcie przez Prezydenta elekta Pana Nigela Farage’a – jednego z ojców Brexitu.
Stąd moje pytanie, czy „elity” UE są pożytecznymi idiotami, agentami wpływu, czy zapatrzonymi w Siebie i Swoje przywileje egotykami nie rozumiejącymi, że świat się zmienia. Sądzę, że to trzecie. Bawcie się dalej Panowie, a zza wschodniej granicy nie tylko korki od szampana będą strzelały.