Już wiadomo, że Donald Trump nie zamierza znosić uderzającej w wolność religijnej obamowej ustawy, która zakazuje „dyskryminacji w miejscu pracy”. Pod tą niegroźną z pozoru nazwą kryje się prawo, które uniemożliwia instytucjom religijnym kierować się przy zatrudnianiu także skłonnością płciową.
Skąd taka decyzja? Odpowiedź jest prosta. U podstaw tego skandalicznego zaniedbania jest ukochana i wpływowa córka Donalda Trumpa, czyli Ivanka Trump i jej mąż Jared Kushner, którzy opowiadają się całym sercem po stronie LGBTQ. I to oni, zarówno zdaniem Politico, jak i „New York Timesa” mieli skłonić Trumpa do wycofania się z jakichkolwiek prób ograniczania praw lobby gejowskiego.
Pikanterii całej sprawie nadaje fakt, że Ivanka i Jared są oboje ortodoksyjnymi Żydami (Ivanka dla męża porzuciła Chrystusa i chrześcijaństwo i poddała się judaistycznemu rytowi konwersji). I choć judaizm w wersji ortodoksyjnej zdecydowanie i jednoznacznie odrzuca „małżeństwa” homoseksualne i potępia akty homoseksualne, to nie przeszkadza to Kushenrowi i Trump aktywnie działać na ich rzecz. Już w 2011 Ivanka i jej mąż uczestniczyli w zbieraniu funduszy na rzecz progejowskiej organizacji „Freedom to Marry”. Jej twórca Evan Wolfson zupełnie otwarcie przekonywał, że celem tej organizacji wcale nie jest zmiana prawa, ale „zmiana społeczeństwa”.
Ortodoksyjni Żydzi odcinają się od takiej postawy. – Nie można być ortodoksyjnym Żydem i wspierać agendy gejowskiej – podkreśla Brian Camenker, szef organizacji Mass Resistance, która sprzeciwia się zmianom prawnym i społecznym, a także broni małżeństwa.
