Działacze gejowscy podający się za katolików wyrażają, niemal jednym głosem, oburzenie na to, że Kościół przypomniał o zakazie święcenia osób homoseksualnych. I wyrażają zaskoczenie, że Franciszek podpisał się pod takim dokumentem.
– Ten dokument rozczarowuje swoim podejście do gejów, którzy są powołani do bycia księżmi – mówi Marianne Duddy-Burke z Dignity USA. – Nie tego spodziewaliśmy się po papieżu, który powiedział „Kimże jestem, by sądzić – dodaje kobieta. A wtóruje jej Francis DeBernardo, inny działacz gejowski z New Ways Ministry . – Bez gejów Kościół katolicki nie mógłby funkcjonować – przekonuje.
W ten sposób oboje odnoszą się do dokumentu „Dar powołania kapłańskiego”, jaki został opublikowany w ostatnich dniach przez Stolicę Apostoską, a podpisany przez samego Franciszka. To właśnie w nim zawarte jest przypomnienie o tym, że osoby o trwale zakorzenionej skłonności homoseksualnej nie mogą być wyświęcane na kapłanów.
I właśnie ten zapis ma być rozczarowujący dla gejów i lesbijek – Gdyby ten dokument nie został podpisany przez papieża Franciszka można by go uznać za dzieło nadgroliwych urzędników – mówi DeBernardo. – Ale papieska aprobata dla tego dokumentu jest bardzo rozczarowująca dla wielu ludzi – lesbijek, gejów, osób transpłciowych, a także uch heteroseksualnych przyjaciół, którzy wiązali z tym papieżem duże nadzieje – tłumaczy.
Duddy-Burke podkreśla natomiast, że dokument ten wywoła wiele szkód wśród gejów. – Ten dokument trywializuje naszą tożsamość poprzez jej określanie mianem „tendencji homoseksualnych – zaznacza kobieta. I dodaje, że szkodliwe jest także wskazanie, że geje nie mogą mieć normalnych relacji z mężczyznami i kobietami.
Działacze gejowscy zaznaczają, że dokument z roku 2005, w którym po raz pierwszy wprost sformułowano zakaz święcenia homoseksualnych mężczyzn był ignorowany przez wielu biskupów i przełożonych zakonnych, a także podkreślili, że mają nadzieję, że teraz będzie podobnie. I już widać, że część duchownych idzie właśnie w tym kierunku. Przykładem jest choćby jezuita ojciec James Martin, który podkreślił, że dokument jest otwarty na róźne interpretacje.