Świat, także świat katolicki, leje łzy nad śmiercią wybitnego intelektualisty Zygmunta Baumana, który w wielu kwestiach podzielał troski papieża Franciszka (by zacytować „L’Osservatore Romano”). I tylko czasem ktoś, z zaskoczeniem odkryje, że w młodości ten piewca wieku post-ideologicznego i „płynnej nowoczesności” był rasowym komunistą i człowiekiem, który naganem wprowadzał komunizm w Polsce.
Zacznę od spraw oczywistych. Nie odbył się jeszcze pogrzeb Zygmunta Baumana i już choćby dlatego nie jest łatwo pisać o nim obiektywnie. W takiej sytuacji lepiej modlić się za człowieka, niż przeprowadzać oceny jego twórczości, i do modlitwy za niego zachęcam. A jednak, w zalewie panegiryków, trudno nie napisać kilku słów krytycznych. I to nawet nie o Baumanie i jego historii, ale o jego myśleniu, które – tak zachwyca, tak wielu – filozofów i teologów.
A problem z nim polega na tym, że jest to znakomicie zrealizowany projekt Antonio Gramsciego. Bauman, choć przeszedł na pozycje rewizjonisty, a później zaczął głosić idee końca ideologii i „płynnej rzeczywistości” nigdy nie przestał być ideowym lewicowcem, marksistą, który głęboko i szczerze (mam nadzieję) wierzył w sukces rewolucji. W młodości rewolucyjne zmiany, nowego człowieka wprowadzał za pomocą nagana, walcząc z niepodległościowym podziemiem w Polsce i donosząc na kolegów jako agent Informacji Wojskowej. Później, już jako członek partii i wykładowca, przez lata głosił marksizm-leninizm stopniowo przesuwając się w kierunku rewizjonizmu, ale wcale nie rezygnując z marksistowskich i lewicowych idei. Po wyrzuceniu go z Polski robił to samo, tyle, że uznał, że to nie nagan i nawet nie tępy marksizm może porwać ludzi, ale lewicowe idee przedstawiana w zupełnie nowej, kulturowo i stylistycznie, otoczce.
Bauman przyjął bowiem, wszystko na to wskazuje, idee Antonio Gramsciego, który jasno wskazywał, że komunizmu, rewolucji, nowego człowieka nie da się zbudować metodami politycznymi czy przemocą. Trzeba zmienić kulturę, wychować nowego człowieka, a on już sam zbuduje nowe struktury. Lewicowe, kosmopolityczne, a z czasem wprost komunistyczne. Bauman swoimi ideami włączał się w ich budowanie. Płynna nowoczesność nie tylko była ewidentnie antyprawicowa i antykaplitalistyczna, ale też w istocie amoralna. Uznawania twardych zasad moralnych, budowanie na nich struktur społecznych, tak jak twarda wiedza czy mocna filozofia były przez niego odrzucane. I w tym duchu wychowywał on kolejne pokolenia.
Jego idee zainfekował zaś nie tylko lewicę, ale także… Kościół katolicki. Wielu młodych i trochę starszych teologów, duchownych o biskupach nie zapominając szczerze uwierzyło w to, że „płynna nowoczesność” nie jest ideologiczną bronią, ale obiektywnym opisem rzeczywistości. I tak bardzo przejęło się tymi (momentami dość bełkotliwymi) ideami, że zaczęło w oparciu o nie budować strategie duszpasterskie, teologię, o zaangażowaniu społecznym Kościoła nie zapominając. Tyle tylko, że książki Baumana nie są tylko opisem rzeczywistości, ale także jej głęboką interpretacją, a do tego zawierają w sobie twarde elementy ideologii. Ślepe ich przyjęcie prowadzi do zastąpienia chrześcijańskiego myślenia o świecie, chrześcijańskiego zaangażowania, jakąś formą lewicowego bełkotu, którego celem jest uniemożliwienie zetknięcia się z realnym światem i realnego rozwiązywania jego problemów. Jakby tego było mało, gdy zastąpi się teologię i nauczanie społeczne Baumanizmem, to zatraci się specyfikę katolickiego podejścia do rzeczywistości i zacznie budować nową, równie niebezpieczną, co poprzednia, teologię wyzwolenia.
Warto o tym pamiętać, gdy wszyscy płaczą nad Baumanem i zapewniają, że jego idee są żywe i aktualne. Co do ich żywości, to niestety jest to prawda. Wirus baumanizmu przenika Kościół i świat. Co do ich aktualności to można mieć wątpliwości. Szczególnie, że dość bełkotliwy styl wyrażania myśli sprawia, że każdy może wyczytać w pismach Baumana, co chce. Jeśli jednak przyjmie leżące u ich podstaw założenia, to… wcześniej czy później – i to skuteczniej niż za pomocą nagana – stanie się lewicowcem i zwolennikiem wielkiej rewolucji.
Tomasz P. Terlikowski