Jezus rozradował się w duchu Świętym i rzekł: «Wysławiam Cię, ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie. Ojciec mój przekazał Mi wszystko. Nikt też nie wie, kim jest Syn, tylko ojciec; ani kim jest ojciec, tylko Syn i ten, komu Syn zechce objawić». Potem zwrócił się do samych uczniów i rzekł: «Szczęśliwe oczy, które widzą to, co wy widzicie. Bo powiadam wam: Wielu proroków i królów pragnęło ujrzeć to, co wy widzicie, a nie ujrzeli, i usłyszeć, co słyszycie, a nie usłyszeli» (Łk 10, 21-24).
„Szczęśliwe oczy, które widzą to, co wy widzicie”. Szczęśliwe oczy, które widzą Jezusa Chrystusa, a przez Niego także Ojca. Ojca niepoznawalnego, ale Ojca, który dał nam swojego Syna, by ten nas do Niego doprowadził. W człowieczeństwie Syna Bóg objawił swoje ojcostwo. Tylko w Nim i przez Niego możemy Go dostrzec. Niesamowita to tajemnica.
„Wysławiam Cię, ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom”. Objawiłeś je apostołom, którzy byli świadkami życia Jezusa, prostym rybakom, którzy rzucili wszystko i poszli za Nim. Objawiasz je także i nam, prostaczkom, którzy żyją dwa tysiące lat później. Nie obrażamy się za „prostaczka”. W określeniu tym pełno jest ciepła i ojcowskiej miłości. Dlatego też w obliczu Boga nie mają znaczenia tytuły, profity, nagrody. W obliczu Boga trzeba po prostu paść na kolana i Go uwielbiać. „Modlitwa uwielbienia i dziękczynienia to najwyższa forma wyrażania zaufania i wiary w Boga” – przekonuje Merlin Carothers i radzi, by dziękować Bogu za wszystko, co nas spotyka. Przede wszystkim za to, co po ludzku boli i powoduje cierpienie.
Ewangelista Łukasz w ten dość jednak trudny i zawoalowany sposób zachęca nas do tego, byśmy poznawali Jezusa, bo to jest jedyny klucz do spotkania z Ojcem. Ojcem, który dla nas prostaczków jest pełen wyrozumiałości i miłości. On kocha nas miłością bezgraniczną i chciałby, żebyśmy taką samą miłością także i Jego pokochali. Dlatego stawia przed nami zadanie – poznajcie mojego Syna. Sposobów jest wiele. Kardynał Carlo Mari Martini zwraca uwagę na trzy najważniejsze. Jezusa Chrystusa fizycznie dotknąć nie możemy, ale możemy posłużyć się pewnymi pośrednikami. Jezus daje nam siebie w sakramentach, we wspólnocie Kościoła, ale także w mierniejszy wspólnotach („Gdzie dwóch lub trzech w imię moje, tam ja jestem”), w wylaniu Ducha Świętego. Do tego można także dodać adorację Najświętszego Sakramentu, modlitwę, lekturę Pisma Świętego. Dróg i możliwości jest naprawdę sporo. Wystarczy chcieć, żeby potem nie żałować: „Wielu proroków i królów pragnęło ujrzeć to, co wy widzicie, a nie ujrzeli, i usłyszeć, co słyszycie, a nie usłyszeli”.
Dlatego jeśli do tej pory nie zobaczyliśmy Jezusa, nie doświadczyliśmy Go, nie usłyszeliśmy Jego słowa, może ten Adwent jest właśnie po to. Żeby usłyszeć, otworzyć się, stać się prostaczkiem, zaufać Bogu i uwielbiać Go.
Małgorzata Terlikowska
Tekst dzięki uprzejmości portalu Posłańca Matki Bożej z La Salette