To pierwszy taki przypadek w historii Irlandii. Rząd zaproponował pieniężne zadośćuczynienie kobiecie, która aborcji nie mogła dokonać w tym kraju. Czy zaraz do zadośćuczynienie ruszą kolejne kobiety?
Organizację aborcyjne szacują, że między 2010 a 2014 rokiem około 25 tys. kobiet z Irlandii pojechało do Wielkiej Brytanii, aby tam przerwać ciążę. W Irlandii bowiem prawo dopuszcza aborcję tylko w przypadku ratowania życia matki. Karą za jej wykonanie może być nawet więzienie. Ósma poprawka do konstytucji Irlandii uznaje równe prawa do życia matce i dziecku.
W 2011 roku na aborcję do Wielkiej Brytanii udała się Amanda Mellet. W 21. tygodniu ciązy okazało się, że dziecko nie przeżyje poza macicą. Dwa lata później zaapelowała do ONZ-towskiego Komitetu Praw Człowieka o potępienie praw aborcyjnych w Irlandii. Komitet orzekł, że irlandzkie prawo potraktowało Mellet w „okrutny, nieludzki i upodlający sposób, co bezpośrednio narusza artykuły 7. i 26. z Międzynarodowego Paktu Praw Obywatelskich. Ponadto skazało Mellet na "fizyczne i psychiczne cierpienia".
Minister zdrowia Irlandii Simon Harris spotkał się z Amandą Mellet i jej mężem w odpowiedzi na orzeczenie Komitetu. Powiedział, że uważa, że sprawa Mellet jest "bardzo smutna" i zaoferował jej w imieniu rządu zadośćuczynienie w postaci 30 tys. euro, zapewnił też dostęp do pomocy psychologa. Czy w jej ślad pójdą kolejne kobiety, które będą domagały się rekompensaty pieniężnej za doznane „cierpienia”?
Ivana Bacik, senatorka z Partii Pracy i działaczka na rzecz legalizacji aborcji w Irlandii, uważa, że ta sytuacja to doskonały pretekst do tego, by rozpisać referendum na temat ósmej poprawki. Czy Irlandia dołączy do państw, w których ludzkie życie nie będzie chronione?