Rząd PiS oznajmił z triumfem, że ma nową, rewelacyjną politykę dla rodzin. Ma to być program Maluch Plus. Kłopot z tym programem jest tylko taki, że jest on nie tylko antyrodzinny, ale też sprzeczny z interesami dzieci.
Zacznijmy od rzeczy oczywistej. Żłobki rzeczywiście pozytywnie wpływają – w wielu krajach – na demografię. Ale to wcale nie oznacza, że są one dobrym instrumentem, a już tym bardziej, że są one instrumentem konserwatywnej polityki prorodzinnej.
Dlaczego? Powodów jest cała masa.
- Wcale nie umacniają one rodziny, a raczej ją osłabiają. Obecność kobiety w domu, a nie w pracy, szczególnie w pierwszym okresie życia dziecka, jest ważne nie tylko dla potomstwa, ale także dla całej rodziny.
- Żłobki nie są dobre dla dzieci. Nie ma poważnych badań psychologicznych, które pokazywałyby, że żłobki są dla dzieci w jakikolwiek sposób korzystne. Płacz i smutek – to skutki budowania nowych żłobków z punktu widzenia dzieci.
- Niewątpliwie nie jest to polityka konserwatywna, bo żłobki to dość paskudny pomysł odbierania dzieci rodzicom bardzo wcześnie i wychowywanie ich przez państwowe instytucje.
- I nie jest to polityka pro-kobieca, bowiem wiele matek wolałaby zostać z dziećmi w domu, gdyby rzeczywiście miały wybór. Co on oznacza? Ot choćby system, w którym matka, która nie obciąża systemu żłobków, a sama zajmuje się i wychowuje swoje dziecko, otrzymuje pewną dodatkową sumę pieniędzy, choćby taką, jaką samorząd i państwo dopłacają do żłobka. To jest polityka realnie prokobieca.
Jednym słowem program Maluch Plus powinien się raczej nazywać Maluch Minus. I aż wstyd, że promuje się go jako politykę prorodzinną.
Tomasz P. Terlikowski
Źródło: MalyDziennik.pl