Śledczy, którzy próbują rozwikłać zagadkę strzelaniny w Las Vegas, poprosili o pomoc kapłana. Ksiądz Clete Kiley z Chicago powiedział, że kiedy dotarł do gniazda snajpera, poczuł jakąś namacalną obecność zła.
"Czułem, jakbym jakaś siła mnie stąd wypychała. Coś mi mówiło, żebym tam nie wchodził” – opowiadał kapłan. "Kiedy wszedłem do pomieszczenia, w którym przebywał Stephen Paddock, panowała tam przejmująca cisza. Od razu zauważyłem też uszkodzone od zewnątrz okna”.
„To był najdziwniejszy pokój w hotelu. Czułem tam obecność prawdziwego zła. Szybko poświęciłem wodę i pokropiłem nią każdy narożnik pokoju”.
Ksiądz modlił się o błogosławieństwo dla tego miejsca. Prosił także Ducha Świętego, by napełnił je światłem, radością, pokojem, nadzieją i życiem.